Kamil Mucha przechodzi Trupiarnię 8A SD [opis + video]

To chyba mój najtrudniejszy boulder!
Chociaż wspinam się od ponad 18 lat, to w bouldering wkręciłem się na
poważnie dopiero od kilku sezonów. Do tej pory każdy wspinaczkowy wyjazd, bliższy
czy dalszy, oznaczał jedno – linę.
Jednak niewielka ilość trudnego wspinania, jakie zostało mi w okolicy, chęć
popracowania nad innymi wspinaczkowymi celami oraz łatwiejsza logistyka
wspinania w zespole: mama, tata i dwójka łobuzów, skłoniła mnie do częstszych
wyjazdów boulderowych. Zajawka na nowe ruchy i lekcje pokory na teoretycznie
niskiej cyfrze nakręcały na nowe wyzwania wspinaczki na niskie formy. I tak starałem
się próbować coraz trudniejsze przystawki nad crashem, ale ilekroć, będąc w
Muchówce, przechodziłem pod Trupiarnią i oglądałem chwyty, które trzeba
przytrzymać, startując SD, myślałem: „kurde, nierealne”.
Tak się złożyło, że podczas październikowej nocnej sesji zobaczyłem próby
Jacka (niedawno zatopował Trupiarnię) i postanowiłem pomacać chwyty. Już po
pierwszych wstawkach poczułem, że boulder jest „wkaszalny”. Na trudności boulderu
składa się dosłownie kilka ruchów, wymagających mocnego napięcia i precyzji.
Kluczowe jest przytrzymanie słabych i skórożernych chwytów z równoczesnym
podhaczeniem palców oraz sięgnięcie do średnich oblaków i zrobienie wyjazdu nóg
„pod kontrolą”. Potem zostaje nam już „tylko” pokonanie terenu za 7B+.
Sezon na bouldering się rozkręcał, temperatura spadała, a jesień była
okresowo dość sucha, więc można było pojeździć i próbować.
Finalnie jednak do końca roku udało mi się tylko dwa razy przyjechać do
Muchówki i spróbować Trupiarnię (w tym 31 grudnia). Niestety, jak podczas
pierwszej, tak i drugiej, i trzeciej sesji nie zdołałem utrzymać oblaków, z których
startuje wersja HE. Postanowiłem więc początkiem roku wrzucić do treningu zwisy z
obciążeniem i wzmocnić palce, żeby mieć większą kontrolę na małych chwytach i z
większą precyzją być w stanie sięgać oblaków.
Muchówkę odwiedziłem kolejny raz w lutym, ale dopiero 21 marca poszedłem
znów spróbować Trupiarnię. Już w pierwszej próbie, ku wielkiemu zaskoczeniu, udało
mi się wejść w oblaki, a kilka prób później – utrzymać kluczowy, moim zdaniem, dla
trudności boulderu wyjazd nóg. Niestety, zabrakło chłodnej głowy i spadłem z
następnego ruchu.
Dość pewny siebie wróciłem na Trupiarnię tydzień później. Każdy, kto się
wstawiał w ten boulder, z pewnością dobrze zapamiętał krawadkę na lewą rękę, która
już po kilku próbach potrafi skutecznie wybić z głowy dalsze próby, powodując
bolesny skałowstręt lub wręcz wyrwać dziurę w palcu wskazującym. Tak też
skończyłem piątą sesję – i to zaraz po rozgrzewce, bo już w trzeciej próbie wyrwałem
kawałek skóry. Tejpowanie uniemożliwiało mi wyczucie i odpowiednie ułożenie
palców na chwycie, tak więc wróciłem do domu lekko rozczarowany.
Pozostało śledzić prognozy pogody i leczyć skórę. Bogatszy o doświadczenie
z poprzedniej sesji, wróciłem z ekipą po 6 dniach. Mimo że w słońcu temperatura była
już bardzo wiosenna, to w lesie warun był zaskakująco dobry – większa część sektora
znajduje się w północnej wystawie. Jako że skóra nosiła jeszcze niewielkie ślady
poprzedniego starcia, żeby złapać flow, postanowiłem zrobić kontrolne wstawki z
tejpem i ściągnąć go na próby „a muerte”.
Ku mojemu zaskoczeniu – na dużej walce, ale z chłodną głową – udało mi się
wejść na top. Nie miałem tego dnia wielkich oczekiwań, bo nie wszystko składało się
na wymarzone warunki do trudnych wstawek, ale czasami lepiej nie mieć na sobie za
dużej presji. Poniesiona sukcesem ekipa szybko zaczęła topować inne problemy, tak
więc tego dnia nie skończyło się na jednym, a kilku trudnych baldach.
Wracając jednak do Trupiarni – przejście boulderu czy też drogi z liną jest tym
cenniejsze, im więcej ode mnie wymaga. Nie tylko siły, techniki czy wydymy, ale
również strategii, koncentracji czy innych aspektów psychicznych. Ten bald tego
wymagał i zasługuje na miejsce w ścisłym topie nie tylko za urodę, ale też powyższe
aspekty.
Swoją drogą Muchówka w ostatnim sezonie cieszy się wielką popularnością, a
niektóre problemy to naprawdę sztos, ale o tym może kiedy indziej 😊
Kamil